Uwaga!

Blog zawiera treści yaoi ( męsko - męska miłość psychiczna oraz fizyczna) oraz sceny +18. Bohaterowie mają zmienione charaktery, tak jak i świat w którym żyją zmieniony jest na potrzeby opowiadania.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 11


    Tutaj... No cóż... Ten rozdział jest stanowczo inny i przypuszczam, że większości się nie spodoba. No, ale akurat włączyła nam się głupawka jak to pisałyśmy i już nie zmieniałyśmy. Tak więc... To coś nowego. Zapraszam do czytania.

OBECNE ORDYNARNE SŁOWNICTWO


     Obudziłem się rano...Poszedłem się wykąpać, a następnie ubrałem się. Znów wyszedł wcześnie...Zszedłem na dół i zdziwiłem się jego obecnością.Nadal jest w domu i zrobił mi jeszcze w dodatku śniadanie?Uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem go na przywitanie. - Ohayo onisama. - Powiedziałem z uśmiechem chcąc mu się odwdzięczyć.
     Miałem nadzieję, że się nie obudzi. Ale trudno. Odwzajemniłem uśmiech. - Ohayou. Zrobiłem Ci śniadanie. Trochę zaspałem-powiedziałem patrząc na zegarek i się krzywiąc-ale na spotkanie zdążę...-westchnąłem odpowiadając na jego zdziwioną minę jak wchodził. Usiadłem i zacząłem pomału jeść. - Itadakimasu. - Powiedziałem nadal się uśmiechając.
     Znów ma przeklęte spotkanie.- Itadakimas. - Powiedziałem gdy już zasiadłem obok.-A co to za spotkanie?-Spytałem zaciekawiony i uśmiechnąłem się do niego ciepło...Nagle kotek przybiegł i wskoczył mi na nogi...-Ooo łezka...-Zaśmiałem się na to co zrobiła.
     Uważaj Łezka, bo życie stracisz...pomyślałem w myślach...-Z co lepszymi ludźmi z Anbu i wioski. - Odpowiedziałem. Zjadłem i piłem teraz tylko gorącą kawę patrząc na Itachiego i kociaka.
     -Aha...-Odpowiedziałem i wróciłem do pieszczenia kociaczka...-Onisama... mogę iść z Tobą?-Spytałem nie zaprzestając zabawy...-A ty ty ty kociaczku mój kochany najdroższy i najpiękniejszy na świecie...Niuuu
     Po jego ostatnich słowach myślałem, że mnie rozniesie. Zabiję tego pchlarza...zrobię z niego ciepłe rękawiczki... Albo czapkę dla Itachiego... Do mnie tak powinien mówić! Po jakie dziadygi ja tu przynosiłem tego gnojka!? Uśmiechnąłem się przymilnie. - Ok...dzisiaj tak, nie mam takich ważnych spraw, ani znowu błahych... będzie miło. -I co kocurze!? Ty nie pójdziesz! Zostaniesz w domu! Jestem zazdrosny o kota... Mam ochotę walnąć głową w stół.
     -Hmm, a mogę go zabrać z sobą. - Spytałem patrząc na niego słodkimi oczkami. - No wiesz żeby nie czuł się mój ukochany kociaczek sam...
     -Przykro mi nie można do gabinetu przynosić zwierząt w szczególności kotów. Taka etykieta i Mija, sekretarka, ma uczulenie. - Odpowiedziałem przesłodzonym głosikiem i spojrzałem morderczo na kota. - Nic mu nie będzie.
     Szkoda. Biedna nie może bawić się z kotami...-W takim razie zostanę z nią-Westchnąłem i ją przytuliłem. Jest taka malutka i kochana... Będę mógł bawić się z nią cały dzień.
     -Szkoda-wzruszyłem ramionami-Ja lecę-pocałowałem go w policzek i wyszedłem. Wezwałem do siebie jednego z członka Anbu. Spojrzałem na niego poważnie-W moim domu jest pewien kot...należy do mojego brata, gdy Itachi wyjdzie na trening zabij go... Ale tak by wyglądało na wypadek... Niech sobie kark skręci czy coś. - Machnąłem niedbale ręką. - No już! - Wrzasnąłem na niego.
     Wyszedłem na trening jednak był na tyle nudny że wróciłem wcześniej...W domu zastałem ambu który...Rzucił zwłoki mojego kotka.Rozszerzyłem oczy i zacząłem na niego wrzeszczeć...Sasuke...Sasuke jak mogłeś!?W oczach pojawiły mi się łzy.Wpadłem do jego gabinetu...-Ty! Ty! Jak mogłeś mi to do cholery zrobić?!-Zaszlochałem, a w głosie miałem czystą nienawiść.
     Spojrzałem zdziwiony na Itachiego który wbiegł do gabinetu. - Eee... - Nie wiedziałem co powiedzieć. Wstałem z krzesła. - O co chodzi Itachi? - Zapytałem. Ma taki głos... Pełen nienawiści...i on rzadko przeklina...
     - Nie udawaj! - Powiedziałem, a z oczu zaczęły mi spływać łzy. - Mogłem znieść wszystko ale ty...ale ty! Kazałeś mi ją zabić! Dobrze wiedziałeś, że się do niej przywiązałem!Jak mogłeś mi to do cholery zrobić!? Nienawidzę Cię za to! - Wykrzyczałem i wybiegłem z jego gabinetu, a potem z wioski...Jak najdalej od tego potwora.
      Skąd on wie? Przecież... Musiał wrócić wcześniej z treningu. Chciałem zaprzeczać, ale uciekł. Miałem za nim iść kiedy przypomniałem sobie o zebraniu. Mam to gdzieś... Wychodziłem, gdy zatrzymała mnie Mija.... Będę musiał pogadać z nim w domu.
    Siedziałem zrozpaczony w lesie gdy nagle poczułem jak ktoś uderzył mnie mocno w tył głowy. Obudziłem się po kilku godzinach w jakimś innym miejscu. Nie spodziewałem się, że do tego dojdzie. Jak mogłem się w coś takiego wpakować? Powinienem powiesić się, a tymczasem zostałem złapany przez Orochimaru i teraz siedzę w tym lochu... Zamierza zacząć eksperymenty wkrótce na mnie... Umrę jak pies... Kabuto coś mi wstrzykuje... Nie wytrzymuję tego bólu... Onisama... Znów straciłem przytomność... Wiem, że ci na mnie nie zależy. Zabiłeś mi nawet kota... Zgwałciłeś, pozbawiłeś mnie jedynego przyjaciela, a teraz jestem tu... Nienawidzę całego świata... Opadłem na kolana przed Oro... Niech się wypcha... Nie zrobię mu loda... Nienawidzę tego!
     Wróciłem wieczorem do domu. Nigdzie nie ma Itachiego. Na podłodze było jedynie martwe ciało Łezki. Poszedłem do niej... Matko... Co ja zrobiłem... Czy byłem aż tak zazdrosny o kota!? Wściekłem się... Bo jego tak bardzo kochał, a mnie nie potrafił... Przeszukałem całą wioskę. Nie ma go! Wróciłem do biura. Zwołałem nadzwyczajne zebranie. Kazałem trzem najlepszym członkom Anbu pójść ze mną go odnaleźć. Nikt nie śmiał się sprzeciwić. Moje miejsce na czas nieobecności zajął Mitutsu. Wyruszyliśmy natychmiast. Dwa dni... Nic, dostaję nerwicy. Gdzie on jest!? Czwarty dzień wpadliśmy na trop, który wcale mnie nie pocieszył... Jest u Orochimaru. Wiele wysiłku mnie kosztowało, ale szóstego dnia znaleźliśmy ich kryjówkę. Ciemność i pustka. Wilgotne ściany. Boje się... O niego, o mojego kochanego braciszka. To moja wina... Szliśmy pomału... Rozdzieliliśmy się. Długo błądziłem ujrzałem światło... Jak w moich snach...
     Zostałem wykorzystany znów.W uszach wciąż brzmi jego śmiech...Teraz jestem na tym stole operacyjnym podłączony do tych dziwnych substancji... Nie mogę się ruszyć obraz mi się zlewa... Mam włączony sharingan chociaż nie z własnej woli. To przez ten narkotyk... Chcą go zmienić... Prowadzą na mnie eksperymenty w tym celu... Zaczął znów coś mi wstrzykiwać. Zacząłem się wydzierać okropnie.-Aaaa!
     Usłyszałem wrzask Itachiego i od razu pobiegłem w tamtą stronę. Wpadłem do pomieszczenia. Zszokowało mnie to co ujrzałem... Ototou... Kabuto na mnie się rzucił. Byłem wściekły. Włączyłem sharingana i zacząłem z nim walczyć. Przyszli moi pomocnicy, więc oni przejęli okularnika, a ja zająłem się tym padalcem. Szybkie ruchy katany. Pieczęcie. Nie wiem ile walka trwała. Był zmęczony... Widziałem to. Ostatnie uniki i wbiłem mu katane prosto w serce. Wyjąłem ją szybko i ściąłem mu głowę by się upewnić, że nie wstanie. Podbiegłem do stołu na którym on leżał. Odpiąłem go i wziąłem w ramiona. - Braciszku. - Szepnąłem tuląc go do siebie. Ruchem ręki kazałem dwójce która rozprawiła się z Kabuto wyjść.
     Do pokoju nagle ktoś wpadł... Mój brat? Opadłem bezwiednie z powrotem na łóżeczko. Sasuke podniósł mnie na ręce... Co on tu robi? - Zostaw mnie... Zostaw... Nienawidzę Cię... - Powiedziałem patrząc na niego z niechęcią i czując mdłości. Nie wytrzymałem i obrzygałem mu koszulkę. - Ale ulga. - Wybąkałem i zacząłem się histerycznie śmiać.
     Nie... Nienawidzi mnie... Te słowa tak rozdzierają serce. Zwymiotował... Na mnie, to nic... Ważne, że jest bezpieczny. Musieli mu coś podać, dlatego tak się zachowuje. - Itachi przepraszam, naprawdę... Ja nie chciałem... - Mówiłem zrozpaczonym głosem.
     -Nie chciałeś?! Hahahaha Nie rozśmieszaj mnie!Za każdym razem gdy mnie gwałciłeś! To była kurwa twoja durna obsesja... Zeszmacić mnie... Zniszczyć... Dać mi coś słodkiego, a potem odebrać... Zabiłeś ją... Nie wybaczę Ci. Nienawidzę Cię... Kochałem ją... Nienawidzę Cię... Nie wybaczę Ci tego... Obyś zdechł skurwysynu... Jebany Orochimaru... Nienawidzę was wszystkich! To przez was wszystko! To przez was! Aaaaaaaaaa ahahahhahahaa. - Znów wybuchłem śmiechem, a następnie znów zacząłem rzygać na brata.
     Patrzyłem na niego z bólem w oczach. Tak... To była moja obsesja, on był moją obsesją... Ale nie chciałem go tak bardzo zranić... Co ja najlepszego zrobiłem... - Nie prawda. Nie chciałem Cie zniszczyć. Kocham Cię Ita. - Powiedziałem z troską. Odsunąłem się trochę w bok, by nie puszczał pawia na mnie, a na podłogę. - To naprawdę nie tak. Proszę uwierz mi, przecież wiesz, że Cię kocham. - Złapałem go za dłoń.
     -Kurwa mać! Mangekyou suko! - Wydarłem się, a moje oczy zmieniły się i zaczęła lecieć z nich krew... Nie to tylko iluzja... Zacząłem rzygać bardziej obficie. - Nienawidzę Orochimaru... Zgwałcił mnie kurwa... Zgwałcił jebany dziad! A to wszystko przez was chuje zajebane! Zawładnę nad światem.Aaaaa boli! Umieram! - Zacząłem krzyczeć w spazmach.
     Zgwałcił... On... Go... Zgwałcił... Mojego brata... Mojego ukochanego... Przeze mnie. Jakbym nie przyniósł jej w tedy, jakbym nie wpadł w taką złość... Odpieczętowałem ze zwoju czysta koszulkę. Zdjąłem brudną i założyłem nową. Wziąłem też koc i okryłem nim Itachiego. Uderzyłem go lekko w kark by stracił przytomność, tak będzie dla niego lepiej. Jest pod wpływem narkotyków i nie zachowuje się tak jak powinien. Wziąłem go na ręce i wyniosłem stamtąd. Nie zwracając uwagi na Anbu zacząłem biec do Konohy. Tysiące myśli nieznośnie błądziło mi po głowie. Stanąłem zmęczony. Porozmawiałem z moimi towarzyszami. Przenieśliśmy się do wioski. Teleportowałem się prosto do domu. Wniosłem go do łazienki. Wiedziałem, że się nie obudzi. Delikatnie umyłem jego poranione ciałko. Położyłem go u niego w pokoju i siadłem przy nim, czekając aż się obudzi, zapadłem w lekką drzemkę.
     Obudziłem się po uderzeniu nadal zmroczony. Gdzie ja jestem... Ooo u siebie. Nawet do szpitala mnie nie wziął... Nie chce już żyć. Popełnię samobójstwo jak tylko będę mieć okazję. - Po co mnie tu przyniosłeś? - Spytałem chłodno.
     Ocknąłem się na jego głos. - Itachii - Szepnąłem. Nadal jest na mnie wściekły... I mnie nienawidzi. - To chyba jasne... - Powiedziałem niepewnie. - Jesteś w domu... Ja wiem, że to moja wina, ale nie chciałem, nie wiedziałem, że będziesz tak ciepiał... - Powiedziałem z bólem. - Naprawdę nie chciałem. - Dodałem.
     - Jesteś obrzydliwym egoistą. Zależy Ci na mnie? - Spytałem zimno przypominając sobie jak jeszcze tutaj to małe biedactwo tuliło się do mnie. Jak słodko miauczało... Jak napisał liścik, że to dla mnie... Bo tak samo jest słodkie... Tak samo jak tego kota mógłby zabić mnie. To jest wartość jaką ja dla niego stanowię. Zero... Nie myśli o tym co czuję... Krzywdzi mnie. Mam tego dość.
     Znowu ma racje. Jestem egoistą.... - Oczywiście, że zależy! - Odpowiedziałem szybko z niemalże załamaniem w głosie. - Przepraszam, nie chciałem znowu Cię ranić... - Obiecałem sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię, a znowu przeze mnie cierpi. Spuściłem głowę. Nie zasługuję nie niego. On jest zbyt idealny, zbyt dobry dla mnie. Nie jestem godny by być nawet jego bratem.
     -Chuj z Ciebie. - Odpowiedziałem wzdychając. Przez te dragi czuje istną kurwice... Nie potrafię nad nią zapanować. Chcę wrzeszczeć... Zniszczyć... Jestem przepełniony nienawiścią zupełnie jak nie ja. - Jestem na dragach. Muszę iść do jebanego szpitala! Zabić! Zabić! Mam ochotę wszystkich zabić! - Zacząłem znów się wydzierać jak szaleniec.
     Tak... Jestem skurwysynem... Najdłuższy narkotyk działa czterdzieści osiem godzin. Minęło ok piętnaście. Złapałem go za ramię i teleportowałem się do szpitala. Tam się nim od razu zajęli podając najpierw środek usypiający. Zrobili oczyszczenie krwi. Musiał tylko zostać na obserwacji dopóki się nie przebudzi. Usiadłem przy jego łóżku.
     Biegłem wciąż, biegłem uciekając przed wielką postacią za mną. Sam byłem niczym miniaturka podczas wszechogarniającego mnie ogromu... Nagle zobaczyłem brata przed sobą. Był tak samo gigantyczni... Pobiegłem i bez zastanowienia schowałem się za jego nogą. Niech mnie nie odrzuci. Niech mnie nie odrzuci. Podniósł mnie w palcach za fraki na co rozszerzyłem swoje oczy. Uśmiechnął się sadystycznie... Otworzył buzie... Aaa śmierdzi... Pożre mnie... Obudziłem się zalany potem.Spojrzałem przerażony na aniki, a po chwili zacząłem się uspokajać... Zdjąłem maskę gazową i zacząłem się rozglądać. Jestem w szpitalu?Ale czemu... Nic kompletnie nie pamiętam... Uratował mnie pewnie od Orochimaru... Co mam o nim teraz myśleć? Nie zważa na to co czuję tylko mnie krzywdzi.Westchnąłem i spojrzałem na niego ponownie. - Długo spałem? - Zadałem pytanie krótko i rzeczowo.

     Siedziałem u niego już drugi dzień. Nie mogłem spać. Pielęgniarka przyniosła mi jakiś posiłek, ale nie byłem głodny. Siedziałem przy jego łóżku i patrzyłem. Nienawidzi mnie teraz. Co powinienem zrobić? Nie będzie chciał mnie widzieć. Już wcześniej zapewne miał mnie dość, a teraz? Teraz sam powiedział, że mnie nienawidzi, nienawidzi, nienawidzi. Schrzaniłem mu całe życie. Przeze mnie ciągle cierpi... Zaczął się niespokojnie wiercić na posłaniu. Chyba się budzi... Otworzył przerażony oczy. Co go tak wystraszyło? Zadał pytanie... Przynajmniej się do mnie odezwał. Nie potrafiłem się już do niego uśmiechnąć. - Dwa dni. - Odpowiedziałem cicho. - Jak się czujesz?  - Zapytałem. - Zaraz wezwę lekarza. - Dodałem wstając. Mięśnie mi zesztywniały.
     Wstał i poszedł do lekarza.Zauważyłem pozostawiony nóż na półeczce. Nie czekając wbiłem go sobie w serce... Przykryłem się pościelą by nie było widać krwi. Zamknąłem oczy. Bolało... To już koniec...




No to przebrnęliście. Pewnie się cieszycie, że to koniec : P 
Szkoda mi kończyć tego bloga. Polubiłam go... No cóż za jakiś czas będzie jeszcze chyba jeden rozdział i the end. Ale się nie martwcie. Mam inne blogi którymi będę katowała czytelników... Jeśli będą czytać. 
Pierwszą notkę z innym opowiadaniem oczywiście ItaSasu wstawiłam na forum: 

http://uchihayaoi.mojeforum.net/

Znacie mnie i wiecie w jakim ekspresowym tempie wstawiam rozdziały, więc powodzenia dla ludzi z małą cierpliwością i gratulacje dla tych co wytrzymują :))
Tamto opowiadanie jest całkiem różne od tego. To Ita jest starszy, tak jak w anime. Pojawia się Madara, który komplikuje decyzje Itachiego i mówi co nieco Sasuke, sprawiając, że Sasu wstępuje do Akatsuki i wiele takich fajnych i nie fajnych wątków. To opowiadanie ma w sobie brutalne gwałty/gwałt. No i jest bardziej nienormalne od tego. Dużo bardziej... ZAPRASZAM :))

No a teraz powracając... Czekaliście tylko ponad miesiąc... Mam nadzieję, że na kolejną notkę będziecie musieli czekać krócej. No, ale to nie ja decyduję tylko czas. A on jest nieubłagany... No i oczywiście szkoła. Czy waszym nauczycielom też się poprzewracało w głowach? Ehh. 

Elisha:
Dziękuję, że mnie rozumiesz :)) Jaa ale nam miło :D Na prawdę, uśmiech od ucha do ucha mam za każdym razem jak czytam Twój komentarz.

Kaminaka:
Dzięki :) Ojj ale takim małym potworem ;)

Błędomaniak:
Wkradnę się wszędzie cichutko i narobię wszędzie błędów :D Bójcie się mnie!
Dzięęękuuuję :))
Mam nadzieję, że będę robiła coraz mniej błędów. Teraz lepiej mi idzie pisanie. A to opowiadanie pisałam daaawno temu. Z jakiś rok co najmniej.

Anonimowy1 marca 2013 10:28
Jestem zazdrosna... Następnym razem dzwoń po mnie! :))

Lizzy:
Jaa cieszymy się i to bardzo :)) Ehh wiem. Najlepsze opowiadania ItaSasu są po angielsku. Niestety mam to samo mój poziom jest... Bardzo marny. Dlatego wystawiamy na blogi nasze opowiadania ItaSasu by ktoś kto nie zna angielskiego tak dobrze jak Shinigami < Ona zna bardzo dobrze > Mogli co kolwiek czytać :)) Nie jest to tak dobre, ale jest :))

Heather Curdian:
Ojj długo można długo :)) Czytaj, czytaj i pisz ;)

Demetria:
Bardzo się cieszymy, że Ci się podoba :)) I dziękujemy, że komentujesz :))
Wena do betowania się przyda :))

Anonimowy21 marca 2013 09:34
Już jest :)) A następny... Hmm gdybym to ja wiedziała.

xEvelaxCherryx
Nie wiem. Mało mam czas. Mój dzień wygląda tak, że wracam do domu o 15-16 siedzę nad pracami domowymi do 20. Do 22 się uczę, a później się wściekam i wyczerpana idę spać. W weekend: Hura weekend! Wolne! Przeglądam plan lekcji. Z tego nic, z tego nic... Kurwa mać projekt z woku na za dwa tygodnie. Referat z fizyki na za tydzień. Referat z historii do końca maja. Prezentacja z polskiego do... Ona sama nie wie. Referat z wosu do połowy maja. Wypracowanie do napisania z łaciny do maja. Ja pier**lę żyć nie umierać. I się siedzi i zbiera materiały, czyta się o czymś itd. I czasu nie ma. Za nim się człowiek obejrzy sobota i połowa niedzieli minie. W maju będę matury to później może się uspokoi trochę.

Anonimowy1 kwietnia 2013 13:12
Cieszymy się, że Ci się podobało :)) I, że zostawiłeś/zostawiłaś ślad w postaci komentarza :))


Wybaczcie na kolory nie mam już czasu. Do zobaczenia. Pozdrawiam wszystkich :)

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 10


     Ahh czuję jego dłoń tam, zaciskającą się na moim członku. Jęknąłem przeciągle. Uśmiecha się i mnie całuje. Jego wspaniałe usta. Jesteśmy już na brzegu. Zaczyna mi obciągać - Ahh Itachiii - Zajęczałem. Wiłem się z rozkoszy pod jego dotykiem. Czułem, że zaraz dojdę w jego cudowne usta. Nagle wszytko zaczęło się rozmazywać. Poczułem przerażający strach, żal i rozpacz. Ciemność i wilgoć. Białe światło biegnie. Jest przy mnie. Czemu się tak boję? Światłość okazało się pokój... paskudny zimny pokój...i Itachi, siedzi na łóżku zapłakany i z sinym ciałem...wyciągam do niego rękę. Słyszę jak mnie wzywa. Chcę go dotknąć, ale on nagle uśmiech się złośliwie i rzuca się na mnie dusząc mnie. Obudziłem się szybko oddychając.
     Nagle po jego jęku zaczął mieć koszmary, więc przestałem.Obudził się przerażony.Westchnąłem i złapałem go za podbródek.Zacząłem całować go po twarzy.Czemu to robię?Nie wiem...- Onisama...co Ci się śniło? - Spytałem głaszcząc go i patrząc na niego z pożądaniem...
     Przebudziłem się, a Itachi zaczął mnie całować po twarzy. Czy ja nadal śnię? Chyba tak...Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Jego oczy...są pełne pożądania...To na pewno nadal sen.- Itachi... - Wciąż widzę jego przelęknione oczy i poobijane ciało. Przytuliłem go do siebie mocno. To było straszne...-Przepraszam, że...znowu Cię obudziłem.-Wyszeptałem. Nie powiem mu co mi się śniło...a bynajmniej nie o tej pierwszej części...
     -Nie spałem i tak-Odpowiedziałem wtulając się w niego.-Onisama... już wszystko w porządku.Jestem z Tobą.-Dodałem i z uśmiechem przytuliłem go do siebie.Znów miał zły sen...A to wszystko przeze mnie.Gdybym nie wydawał się taki poszkodowany aniki nie miałby wyrzutów sumienia.Gdybym tylko pokochał go, tak jak on mnie...Sasuke onisama byłby szczęśliwy...Pocałowałem go bez zastanowienia w usta.Nie chcę by cierpiał...Nie chcę...
     Z cichym westchnieniem ulgi odnotowałem, że nie pyta o to co mi się śniło. Ale...nie spał...mam nadzieję, że nic nie robiłem, ani nie mówiłem przez sen z pierwszej części...nagle mnie pocałował. Zacząłem oddawać słodki pocałunek, nagle spadła na mnie świadomość tego co robimy i kładąc dłonie na jego torsie delikatnie się od niego odsunąłem. Gdybym kontynuował...nie skończyło by się na tym.-Nie musisz tego robić Itachi - Uśmiechnąłem się do niego szczerze. Chce dla mnie dobrze...to miłe, ale ja nie chcę by to robił. Nie chcę by cierpiał, by czuł obrzydzenie. Pogłaskałem go po głowie.-To był tylko zły sen.-pocałowałem go w czółko.        Pamiętam ten sen. Jego cudowne dłonie ahhh. To było wspaniałe...- Dziękuje, że tu jesteś-powiedziałem cicho przytulając go z powrotem do siebie.
      Rozszerzyłem oczy gdy mnie odrzucił.Następnie mnie przytulił.Nie muszę tego robić...Nie muszę tego robić...Myśli, że nie chce tego.Ale czy ja chcę po tych gwałtach?Tak strasznie chcę by był szczęśliwy...Sam chcę jego dotyku, ale... no ... takiego bez przesady.Do pewnych granic...Ja mogę to robić...Mogę się z nim całować, ale...To tylko tyle.Na razie tylko tyle mogę od siebie dać.-Robię to, bo chcę-Odpowiedziałem zdecydowanie.
     Uśmiechnąłem się na jego słowa. Cieszę się, że mnie kocha...tak bardzo, że jest w stanie zrobić coś takiego.-Itachi...ale ja nie chcę-odpowiedziałem i odczekałem trochę, by to przetworzył-Nie będę Cię ranić, a chyba dobrze wiesz, że jeśli byś mnie pocałował jeszcze raz...nie wiem czy bym się powstrzymał...- dokończyłem. Nie przestałem go obejmować.
     Ale on nie chce...Zabolało to strasznie, lecz po chwili dalej kontynuował.To moja wina, że czuje poczucie winy.To moja wina...Czuję się tak strasznie podle.Nie chcę by się ode mnie oddalał.Pocałowałem go znów w usta.Trudno będzie mnie pieprzyć! Byleby zrobił to delikatnie!Byleby był szczęśliwy...Zamruczałem w pocałunku.
     Nic nie odpowiedział tylko...pocałował mnie! Ale przecież...mówiłem mu, że ciężko mi jest się powstrzymać. Jęknąłem mu w usta, a on zamruczał. Aaa żeby samym pocałunkiem się tak podniecić! Nie przerywałem pocałunku, chociaż czułem jak pewna część mojego ciała robi się większa i nieznośnie pulsuje.-Itachiii...- Wydyszałem, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Dlaczego? Brzydzi Cię to...więc proszę...przestań...nie zamierzam Cię już więcej ranić...nie zrobię już tego.-pokręciłem głową, opierając czoło na jego ramieniu.
     Rany to takie upierdliwe. Usiadłem... -Hmm... bo... nie dałeś mi się przyzwyczaić nawet-Wybąkałem czerwieniąc się...-Ja... Nie chcę byś cierpiał. To co ja czuję jest nie ważne...Chociaż nie przeszkadza mi to gdy... Cię całuję.-Odpowiedziałem skrępowany.Westchnąłem i zacząłem odpinać mu szybko pasek.Usiadłem między jego nogami...Zacząłem lizać mu brzuch.Zsunąłem jego spodnie i bokserki. Po czym włożyłem sobie go do ust...Obrzydlistwo...Ale...robię to dla niego.Dla nas...W końcu kąpał się prawda...To nic złego...spokojnie.
     -Ahhh-jęknąłem przeciągle, gdy wziął mojego członka do ust. Kami-samaaaa to takie wspaniałe...niee....on tego nie chce...Czułem każdy ruch jego głowy i języka. O matko...zwariuje zaraz. Zacisnąłem ręce na pościeli z przyjemności. Nie mogłem zebrać myśli przez to co robi. Przygryzłem lekko wargę by zbyt głośno nie jęczeć. Często mu obciągałem, bo lubię to... chociaż on nie bardzo. Ale on mi...hmmm zmusiłem go chyba dwa razy, ale później już nie chciałem mu tego robić. Ahh to wspaniałe... czuje zbierające się gorąco w moim podbrzuszu.-Ahh Ita...chiii...wy..wystarczy-wyjęczałem. Nie chcę mu się spuszczać do ust. Nie chcę by czuł moje nasienie na języku. Nie chcę by czuł aż taką odrazę jaką to dla niego jest.
     Hmm ma zamiar dojść...Wyjąłem go z ust i zacząłem poruszać na nim ręką.Spuścił się w nią.Wytarłem jego nasienie o pościel, a następnie usta...Mył się...Był czysty...Wszystko jest okej...Westchnąłem i go przytuliłem do siebie.Pocałowałem go w policzek...-Może być?-Spytałem, składając na jego twarzy leciutkie pocałunki
     Dokończył ręką. Spuściłem się jęcząc jego imię. Opadłem na pościel. To było cudowne...Objąłem go i się uśmiechnąłem. Spojrzałem na niego z miłością.-A co byś zrobił gdym powiedział, że nie?-zapytałem figlarnie. Widząc jego minę zaraz pocałowałem go leciutko w usta-Dziękuję, to było wspaniałe.-powiedziałem i pocałowałem go jeszcze w policzek. Podciągnąłem bieliznę do góry i go przytuliłem.
     Przestraszyłem się, gdy spytał się, jednak po jego kolejnych słowach ulżyło mi...Podciągnął spodnie.-Oni sama...mógłbyś...-Zacząłem rumieniąc się-Dotknąć mnie?-Spytałem zawstydzony i przytuliłem się mocniej do niego, patrząc mu w oczka.Chciałbym spróbować...Boje się tego, ale dla niego chcę to przejść
     Uśmiechnąłem się lekko. Poprosił mnie o to...może on chce tego? Naprawdę? Pocałowałem go w czoło i wypuściłem go z objęć. Przeniosłem się między jego nogi. Ściągnąłem jego bieliznę do kolan. Polizałem jak zawsze na początku kilka razy jego męskość, a potem wziąłem ją w usta. Poruszałem głową miarowo w górę i w dół. Oplatałem go językiem, tarłem nim o niego, od czasu do czasu ssałem go mocno.
     Odsunął się ode mnie i zaczął mi obciągać...Zacząłem jęczeć.-Onisama-Zajęczałem gardłowo i zacząłem szybko oddychać.Jego usta są takie delikatne...Ahhh...Jak mi dobrze...Mmm... Muszę pozbyć się wstydu...Nie mogę pozwalać mu cierpieć...Ale...jeśli znów zacznę myśleć o kobiecie, puszczę znów gafę.-Aniiiiki-Zajęczałem znów i zacisnąłem dłonie na pościeli.
     Tak pięknie jęczy...przypomniało mi się jak kilka dni temu...myślał o Konan...o dziewczynie...czy teraz mimo wszystko też o niej myśli? Nie chcę o tym myśleć...Przyspieszyłem lekko i zwolniłem...znów przyśpieszyłem, przycisnąłem mocniej wargi do jego członka, dając mu jeszcze więcej przyjemności. Jeszcze kilka ruchów i dojdzie. Poczuję jego słodkie nasienie...ahh mam chyba obsesję na jego punkcie.
     Ahhh tak strasznie sprawia mi przyjemność...Znów widzę ją, a nie jego...cholera mmm....-Sasukeeee-Zajęczałem i spojrzałem na niego z pożądaniem-Ja już...ahhh onisamaaa..-Zajęczałem głośno uprzedzając go przed spełnieniem.Odchyliłem głowę i wyjęczałem znów jego imię...Udało mi się milczeć...To dobrze.
     Mmm moje imię na jego ustach...na ustach...a co w sercu? Nie przestawałem gdy mnie ostrzegł. Jeszcze kilka raz i doszedł. Połknąłem wszystko. Oblizałem jeszcze jego prącie z pozostałości spermy i podciągnąłem mu spodenki do góry. Położyłem się obok niego z uśmiechem.-Jak się czujesz?-zapytałem czule, głaszcząc go po policzku.
     -Zmęczony trochę-Odpowiedziałem wtulając się w niego -Onisama...nie brzydzisz się połykać coś takiego?-Spytałem patrząc na niego zaciekawiony.Nie rozumiem jak on może to robić.Ja bym nie mógł tak, nawet z dziewczyną chyba...Nie potrafiłbym...To nie czyste...
     Zaśmiałem się cicho.-W ogóle. Wiesz...mówi się że jak się to robi to znaczy, że bardzo się kocha daną osobę i każdą cząstkę w niej. Ale to tylko takie gadanie. To wcale nie jest takie złe. Twoje jest słodkie.-uśmiechnąłem się do niego patrząc na niego z miłością. Nadal głaskałem go po policzku.-Itachi...powiedz...ona Ci się podoba prawda?-zapytałem-Nie martw się, przytakując nie zranisz mnie.-bardziej niż jestem-wiem, że tak... powiedz jej o tym.-uśmiechnąłem się do niego czule.-Chcę byś był szczęśliwy, jeśli ty będziesz to ja też-dopowiedziałem.
     Nie jest wcale takie złe?Nie wierzę w to...-Hmm wiesz to stereotyp. Bo przecież... to jak...No sam wiesz... -Powiedziałem, nie odpowiadając od razu na jego pytanie.Czy podoba mi się Konan? Owszem podoba...Nie wierzę mu jednak, że nie zranię go tym.-Hmm nie... Po prostu przyszła mi pierwsza kobieta do głowy... -Westchnąłem-To dziwne uczucie robić to z facetem...Wiesz... to nie typowe.-Westchnąłem i przytuliłem się do niego mocniej.Nie pozwolę żeby był zraniony.
     Pierwsza kobieta do głowy...Czyli mógłby to robić z kimkolwiek byleby nie z facetem...Już bym wolał by mu się ona podobała...-Wiem-uśmiechnąłem się lekko-Po części Cię rozumiem. Sam się siebie brzydziłem, gdy sobie uświadomiłem jak mocno Cię kocham...ale sam nie wiem gdzie to usłyszałem, padło takie zdanie...że miłość nie wybiera. I to prawda. Dopiero niedawno w pełni sobie uświadomiłem co to znaczy. Chciałem byś mnie pokochał...ale zdałem sobie sprawę, że to niemożliwe...bo miłość nie wybiera...nie można nikogo do niej zmusić...-powiedziałem przypominając sobie jedne ze swoich rozmyślań.
      Brzydził się sobą tak samo jak ja siebie teraz? Nie wiem czy go kocham w taki sposób...Chyba nie...ale też nie kocham nikogo -Powiedz...skąd wiesz jak mnie kochasz?Skąd wiesz, że... to jest taka miłość?-Spytałem gładząc mu policzek z czułością.Wolałbym już chyba być jego rzeczą niż osobą która sprawia mu ból...Którą tak strasznie kocha.Ma racje...że nie można... Teraz to dopiero zrozumiał?Mmm...
      Zamyśliłem się-To jest tak samo z siebie. Gdy tylko patrzę na Ciebie, jak się uśmiechasz sam mam ochotę skakać z radości, gdy dotykam twojego ciała przechodzą mnie przyjemne ciarki, widząc twoje usta mam ochotę je zasmakować, sprawdzić czy są tak miękkie i słodkie na jakie wyglądają. Mam ochotę cały czas z tobą być. Każde dotknięcie twojej reki przyprawia mnie o szybsze bicie serca, gdy byłem młodszy jak hormony we mnie skakały jak szalone...teraz też, ale umiem się lepiej powstrzymywać, gdy widziałem twoje ciało,np jak szliśmy spać w samych bokserkach czułem podniecenie,często miewałem mokre sny w głównej roli z tobą, cóż tu owijać w bawełnę, gdy sam się zaspakajałem widziałem przed oczami Ciebie.-uśmiechnąłem się smutno, wiedząc, że on mnie na pewno nie widział, a jakąś kobietę, przynajmniej nie wymówił innego imienia.-tego nie czuje się przy bracie, ani przy jakiekolwiek innej osobie.-westchnąłem, skończywszy opisywać to wszystko.
     Rozszerzyłem oczy w zdziwieniu aż tak mocno mnie kocha? Ja tak nie mam...Gdy widzę jego ciało po prostu zawstydzam się...Gdy patrzę na jego usta owszem mam ochotę go pocałować...Ale to wszystko nie jest na tyle intensywne jak u niego.Miewa sny ze mną...Ja nie... Prędzej mam je z Konan... -Rozumiem... U mnie...  jest trochę inaczej....Ja... nie działam tak jak ty... To znaczy wiesz... ja nie myślę o tego typu rzeczach... Nie jestem hmm...zboczony jak ty-Westchnąłem zażenowany i ułożyłem się wygodniej-Owszem...lubię całować Cię... Ale... jakoś boje się iść dalej...Gdy mnie pieprz...sam wiesz...to czułem się jak śmieć...Tak jakbyś w rzeczywistości mnie nienawidził.W związkach...tak się nie dzieje-Powiedziałem przymykając delikatnie oczy i mówiąc to z ciężkim sercem.
      Ma racje...Tak się nie powinno dziać...-U Ciebie jest inaczej bo czujesz co innego-pogłaskałem go po włoskach-To nie ... zboczenie... gdy się kogoś kocha samoistnie Ci to przychodzi do głowy i nie możesz o tym zapomnieć... to po prostu pożądanie-westchnąłem-Nigdy Cię nienawidziłem. Po prostu... byłem głupi. Przepraszam Cię, że musiałeś to znosić.-powiedziałem szczerze. - Teraz to się zmieni Ita. Obiecuję.-pocałowałem go w skroń i ziewnąłem. Jest po piątej. Niezbyt się wyspałem... trudno.
     -Nie prawda.To jest zboczenie...No cóż, ale to część świata dorosłych...Mmm...po prostu daj mi czas.-Powiedziałem i zamknąłem oczka.-Dobranoc braciszku-Powiedziałem i pocałowałem go w szyjkę i zasnąłem natychmiastowo.
      Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo zasnął. Dam Ci skarbie czas...abyś poukładał sobie życie. Nie pozwolę Ci więcej cierpieć. Pocałowałem go lekko w usta i również zasnąłem. Obudziłem się parę godzin później. Dziewiąta. Przeciągnąłem się wyspany i wygramoliłem się z łóżka. Wziąłem prysznic i ubrałem się, zszedłem zrobić śniadanie sobie i jemu. Dzisiaj też pójdę do biura...





Tak bardzo was przepraszam. Wiem, że rozdział powinien być już dawno, a to, że się nie pojawił to tylko moja wina, tego że mam mało czasu i problemy rodzinne. Teraz dałam chyba trochę więcej. Mam nadzieję... Zostawię mój numer gg przez który będę powiadamiała chętne osoby... I jakby ktoś chciał to może do mnie napisać jak zostawi komentarz... W tedy może szybciej będę dawała rozdziały. Nie wchodziłam tu już dłuższy czas. Na prawdę was przepraszam. 3180688-mój numer. 

Elisha:
Hej, miło nam (Shinigami na pewno też xD). Też jetem w liceum... I wiem jak jest ciężko, mimo że nie jestem w klasie maturalnej. Dziękuję, że jesteś :)

Lizzy:

Cieszę się, że nas znalazłaś ^^ Bo ja wiem... Dużo jest takich blogów z zamianą ról xD Tylko po angielsku xD Bardzo mnie to cieszy, chociaż jak teraz to czytam to zasłaniam oczy z poczucia wstydu beznadziejności xD Już dawno to pisałam z Shinigami... xD

Kaminaka - chan:
Yay! Mam duży uśmiech na twarzy :) Dziękuje :) Na każdym z serwisów blogowym mam blogi xD A którego znalazłaś? I to mój (Ann), czy Shinigami? Kolejny będzie katastrofalny... xD Itaś jest kiaaa cudowny ^^

xEvelaxCherry:
Mam już całe opowiadanie, ale nie zbetowane. 

Krianata:
Niach wiem jestem potworem tyle kazać wam czekać. 

Necoco:
Już ich nie będzie. Po kilku komentarzach w wolnej chwili będę dawała rozdziały. Podziękuj tej osobie ode mnie, gdy będziesz wiedziała kto to był xD Mnie też długo nie było...

Minko:

Witam :D Cieszę się z nowej czytelniczki ^^ W tym opowiadaniu jest zamiana ról. Itachi jest młodszy, a Sasu starszy. Jak na obrazku :) To dziwne może... Ale jak dla mnie też trochę urocze xD 

Błędomaniak:
Dziękuję za wytknięcie błędów :) Teraz nie mam za bardzo czasu, ale poprawię je u siebie, gdy będę miała chwilę, dziękuje :) Sama nie wiem ile tutaj Sasuke ma lat xD Przepraszam. Ale wydaje mi się, że ustalałyśmy 21. 

Daniel:
Przeeepraaaszammm ;( Że tak późno rozdział :( Ale już jest!
Szczerze to nie wiem co  nim jest... Teraz mam 21... A nie wiem którą wskazuje xD Nie jestem dobra w stronach internetowych. 
Niach możesz być naszą maskotką :D Napisałam bym coś, ale bardzo mi nie wypada xD
<ściskamy Cię>


Anonimowy 10 lutego 2013 13:29
Nie zawsze musi być akcja w opowiadaniu :) Teraz było może trochę lepiej :) A Itaś ma dużego co ty chcesz... A zresztą... Widziałeś//aś Ita na go?? Ja też chcę! xD < w real life>

Nosfert/Nina:
Wiem jak to jest... też kiedyś miałam. Po tym rozdziale będzie dramatycznie... xD

Heather Curdian:
Zgadzam się z Tobą i jest mi strasznie głupio. Opowiadanie pisałyśmy we dwie, ale blogiem zajmuję się sama. To nie jest foch. Mam mało czasu, przez to głupie liceum do którego chodzę.I spadło mi kilka problemów rodzinnych na głowę. Napisane jest już całe opowiadanie, ale to nie znaczy, że jest łatwo, bo trzeba je zbetować. A nad tym trochę czasu schodzi,a  i tak wyniki są marne. Postaram się bardziej dbać o tego bloga i szybciej dawać rozdziały. Dużo zawiniłam, ale ma nadzieję, że będziesz tu nadal zaglądać. 




To wszystko z mojej strony. Dziękuję wam.