Nareszcie skończyliśmy misję. Jak zwykle na mnie zwalili bym złożył
raport... Czy to że mój brat to Hokage musi oznaczać, że muszę do niego chodzić
ze wszystkim za nich? Wiem, że się strasznie go boją, bo często wrzeszczy na
innych... A mnie uważają wszyscy za jego pupilka. Tymczasem gdy nie ma nikogo w
pobliżu wygląda to zupełnie inaczej. Wtedy już nie jest opiekunem... Wtedy
przeżywam z nim gehennę. Mam nadzieję, że będzie ktoś w gabinecie... Nie chce z
nim być sam na sam...Zapukałem nieśmiało w drzwi do gabinetu i słysząc „proszę”
uchyliłem je. Odetchnąłem z ulgą widząc Sakure san... Mam nadzieję, że jak
zwykle się rozgada do upadłego...Chociaż zawsze może ją onissan wyrzucić i
wtedy już nie będzie tak miło - Hokage sama... -Mruknąłem widząc oczy brata. No
cóż trzeba być oficjalnym...Chociaż on zwraca mi uwagę, że ja nie muszę...Ale
wole to robić szczególnie gdy ktoś jest w pobliżu. To takie zachowanie szacunku
i pokazanie, że różnimy się stopniami. Tak... Dla innych musi to być zachowane
by sami szanowali mojego brata. Zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem po środku.
Trzy lata...od tyle jestem Hokage... A wszystko
zaczęło się zmieniać gdy dostałem ten rozkaz...rozkaz wybicia rodziny i
się nie zgodziłem. Zabiłem starszyznę...lecz moje starania, by utrzymać klan
przy życiu na nic się zdały. Madara mnie wyręczył...zginęli wszyscy, oprócz
Itachiego... Mojego młodszego braciszka. Ktoś zapukał do drzwi. Mimo, że w
gabinecie była Saukra, w ogóle nie słuchałem jej paplaniny. – Wejść. - powiedziałem
zimno. Do środka wszedł mój pupilek. Skrzywiłem się lekko na jego oficjalny
ton. - Dziękuję Sakuro, możesz juz iść. - podziękowałem tej lafiryndzie. Wyszła.-
Witaj Itachi, mówiłem Ci tyle razy, że nie ma potrzeby byś się tak do mnie
zwracał. - powiedziałem dosyć łagodnie. – Jak na misji? – Zapytałem.
Wyprosił ją niestety... Spojrzałem na wychodzącą kunoichi po czym na brata.
Znów mnie upomniał.-No cóż... Każdy ma taki obowiązek. To bez znaczenia...Po za
tym dziwnie by to wyglądało gdybym zwracał się do Ciebie przy kimś normalnie oni
sama. - Mruknąłem cicho i podałem mu zwój-Wszystko pomyślnie... Mieliśmy
kłopoty z ninja z wioski dźwięku ale daliśmy radę.-Odpowiedziałem i cofnąłem
się o krok do tyłu.
Przejrzałem pobieżnie raport.-Bardzo dobrze...Tłumaczyłem Ci już, że wcale
nie musisz.-odpowiedziałem. - Chodź podejdź do mnie. - Uśmiechnąłem się do
niego jak zawsze gdy zostawaliśmy sami. Tak bardzo go kocham, żałuję że go tak
ranie, ale inaczej bym nie wytrzymał.
Nie chce do niego podchodzić. Czemu on mi musi to robić. Podszedłem bardzo niepewnie do niego...Spojrzałem mu w twarz. Najchętniej bym stąd uciekł i nigdy nie wrócił. – Muszę. - Westchnąłem. - Muszą być zachowane zasady, bo będzie nieład.-Dodałem speszony.
Pokręciłem głową i przyciągnąłem go do siebie na kolana.-Nie będzie. Więc skoro tak przestrzegasz zasad, jako Hokage nakazuję Ci przestania zwracać się do mnie w oficjalny sposób.-powiedziałem i delikatnie jak zawsze na początku pocałowałem go w usta wcześniej podnosząc jego podbródek do góry.
Nie chce do niego podchodzić. Czemu on mi musi to robić. Podszedłem bardzo niepewnie do niego...Spojrzałem mu w twarz. Najchętniej bym stąd uciekł i nigdy nie wrócił. – Muszę. - Westchnąłem. - Muszą być zachowane zasady, bo będzie nieład.-Dodałem speszony.
Pokręciłem głową i przyciągnąłem go do siebie na kolana.-Nie będzie. Więc skoro tak przestrzegasz zasad, jako Hokage nakazuję Ci przestania zwracać się do mnie w oficjalny sposób.-powiedziałem i delikatnie jak zawsze na początku pocałowałem go w usta wcześniej podnosząc jego podbródek do góry.
Posadził mnie na swoich kolana. Jak ja mogłem tego nie przewidzieć?
Ścisnąłem nogi. Uniósł mi podbródek i pocałował. Westchnąłem głośno i
zarumieniłem się. Spojrzałem w bok. - To będzie dziwnie brzmieć. Wolę hokage...
Brzmi lepiej przy kimś-Westchnąłem patrząc mu w oczy. -Po za tym... Jakby ktoś
tu wszedł... Za każdym razem... Ryzykujesz. - Powiedziałem patrząc mu w oczy z
przejęciem, a zarazem z niepewnością. Przywykłem w jakimś stopniu do ekscesów mojego
brata.
Ścisnął nogi na co się jedynie uśmiechnąłem. - Nic by się nie stało. Przecież jesteś moim bratem. - Potarmosiłem go po włosach. Oplotłem jego pas ramieniem. - I jak, zdarzyło się coś ciekawego jeszcze? - Zapytałem się ototou.
Ścisnął nogi na co się jedynie uśmiechnąłem. - Nic by się nie stało. Przecież jesteś moim bratem. - Potarmosiłem go po włosach. Oplotłem jego pas ramieniem. - I jak, zdarzyło się coś ciekawego jeszcze? - Zapytałem się ototou.
Mruknąłem,
gdy mnie tak potarmosił po głowie. Jasssne nic by się nie stało. Wstyd na całej
linii... Ja siedzący i ściskający się na kolanach swojego starszego brata. - Oprócz
tego, że Naruto sensej zrobił sexy juutsu Deidary jako dziewczyny to
praktycznie nic. - Westchnąłem bacznie obserwując jego każdy ruch.
-No
i co z tego? Niech robi.-odparłem. Achhh mam na niego taką ochotę... Położyłem
dłoń na jego udzie i delikatnie je masowałem. Pocałowałem jego szyję, a później
ją polizałem wzdłuż całej długości. - Jesteś śliczny wiesz? - Zapytałem z
uśmieszkiem.
Zaczął masować mi udo, a
następnie pocałował po szyi i polizał ją na co, aż z lekka drgnąłem. Zrobiłem
się bardziej czerwony i jeszcze bardziej ścisnąłem swoje nogi... Nie powinien
mnie tak dotykać. Chociaż teraz... I tak jest dla mnie łagodny. Wytarłem
rękawem miejsce gdzie mnie polizał... - Rany czuje się jakbyś na mnie napluł. -
Prychnąłem i spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie powiem, że nie
było to przyjemne dla mojego ciała... Jeszcze ten dotyk na udzie... Ale... To
mój brat. Tak nie wolno. To złe. Nie chce robić złych rzeczy... Rodzice nie
pochwalili by tego na pewno. - Wiem. Co z tego? To, że jest debilem. - Powiedziałem
patrząc na niego i nie wiedząc co dalej. - Mogę już iść? - Spytałem nie mogąc
się doczekać tego.
Tak się słodko rumieni... Zmarszczyłem brwi, gdy wytarł szyję. - Ale nie naplułem. - Szepnąłem mu ostrzegawczo do ucha i złożyłem na jego płatku mokry pocałunek. - Wiem, ze to głupek, ale dobry z niego nijnja... Czasami. Możesz iść. Wrócę dzisiaj do domu wyjątkowo wcześniej. - Powiedziałem nadal się lekko uśmiechając. Gdy schodził z moich kolan, klepnąłem go lekko w pośladki.
Zrobiłem się bordowy na twarzy gdy wziął do ust mój płatek uszny, po czym jak wstałem klepnął mnie w tyłek. Wytarłem sobie ucho... - No i co z tego jak mam na sobie twoje szkodliwe DNA. - Zaśmiałem się speszony po czym spoważniałem. - To nie oznacza, że ja będę wcześnie oni sama. - Powiedziałem wrednie. Czemu ciągle mnie dotyka... Nie lubię tego i dobrze o tym wie.
Znowu się wytarł co mnie rozdrażniło i zdenerwowało. - Dla własnego dobra lepiej byś był. - Odpowiedziałem mu chłodniej niż zazwyczaj. Powinien się już nauczyć, że mnie lepiej nie denerwować. - Nasze DNA niewiele się różnią. - Dopowiedziałem i zacząłem przeglądać papiery związane z Konohą.
Przeciągnąłem się patrząc jak przegląda papiery...Wiem czego chce... - Nie chcę tego. - Mruknąłem cicho do niego nadal się rumieniąc. - Mógłbyś... Mi darować chociaż... Trochę onisama. - Powiedziałem z ciężkim sercem i opuściłem ramiona czekając na odpowiedź.
Zamyśliłem się nad odpowiedzią. Mam na niego ochotę... Zresztą jak zawsze. Jest idealny i nigdy mi się nie znudzi...Spojrzałem na niego i ciepło się uśmiechnąłem. - Zobaczymy jak wrócę ototou. - Jeśli będę mieć taki humor jak teraz... Zobaczymy... Może będzie lżej i nawet obejdzie się bez niemalże gwałcenia... Czas pokaże.
Tak się słodko rumieni... Zmarszczyłem brwi, gdy wytarł szyję. - Ale nie naplułem. - Szepnąłem mu ostrzegawczo do ucha i złożyłem na jego płatku mokry pocałunek. - Wiem, ze to głupek, ale dobry z niego nijnja... Czasami. Możesz iść. Wrócę dzisiaj do domu wyjątkowo wcześniej. - Powiedziałem nadal się lekko uśmiechając. Gdy schodził z moich kolan, klepnąłem go lekko w pośladki.
Zrobiłem się bordowy na twarzy gdy wziął do ust mój płatek uszny, po czym jak wstałem klepnął mnie w tyłek. Wytarłem sobie ucho... - No i co z tego jak mam na sobie twoje szkodliwe DNA. - Zaśmiałem się speszony po czym spoważniałem. - To nie oznacza, że ja będę wcześnie oni sama. - Powiedziałem wrednie. Czemu ciągle mnie dotyka... Nie lubię tego i dobrze o tym wie.
Znowu się wytarł co mnie rozdrażniło i zdenerwowało. - Dla własnego dobra lepiej byś był. - Odpowiedziałem mu chłodniej niż zazwyczaj. Powinien się już nauczyć, że mnie lepiej nie denerwować. - Nasze DNA niewiele się różnią. - Dopowiedziałem i zacząłem przeglądać papiery związane z Konohą.
Przeciągnąłem się patrząc jak przegląda papiery...Wiem czego chce... - Nie chcę tego. - Mruknąłem cicho do niego nadal się rumieniąc. - Mógłbyś... Mi darować chociaż... Trochę onisama. - Powiedziałem z ciężkim sercem i opuściłem ramiona czekając na odpowiedź.
Zamyśliłem się nad odpowiedzią. Mam na niego ochotę... Zresztą jak zawsze. Jest idealny i nigdy mi się nie znudzi...Spojrzałem na niego i ciepło się uśmiechnąłem. - Zobaczymy jak wrócę ototou. - Jeśli będę mieć taki humor jak teraz... Zobaczymy... Może będzie lżej i nawet obejdzie się bez niemalże gwałcenia... Czas pokaże.
Czyli mi nie daruje... - A co jeśli... Mnie nie będzie? - Spytałem bardzo
cicho gdy odwróciłem się i zacząłem iść do wejścia. To pewnie znowu... Zrobi to
bardzo brutalnie. Aniki...Czemu mi to robisz?
Spojrzałem na niego przenikliwie. - Coś mi się wydaje, że będziesz. – Odparłem. - Do zobaczenia - Dodałem z powrotem zatapiając się w papiery.
Spojrzałem na niego przenikliwie. - Coś mi się wydaje, że będziesz. – Odparłem. - Do zobaczenia - Dodałem z powrotem zatapiając się w papiery.
fajne ^^ ale nie podoba mi się to ,że tutaj Sasuke ma charakter Itachiego ... :p więc sobie wyobrażam na odwrót, wtedy da się przeżyć.
OdpowiedzUsuń