Uwaga!

Blog zawiera treści yaoi ( męsko - męska miłość psychiczna oraz fizyczna) oraz sceny +18. Bohaterowie mają zmienione charaktery, tak jak i świat w którym żyją zmieniony jest na potrzeby opowiadania.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 2

Ostrzegamy, że imiona nie są pomylone. Informacje o braciach zostały trochę pozmieniane.

              Wyszedłem zdołowany od brata i poszedłem potrenować... Nie mogę tego z cierpieć. Nie mogę! Mam tego dość! Hokage... Ma najwięcej władzy... Wszyscy myślą, że jest idealnym bratem. Wszyscy myślą, że... nie mógłby mnie skrzywdzić. Wszyscy mylą się... Po godzinie wyżywania wróciłem jak na skazanie do domu. Wziąłem prysznic po czym przebrałem się w czyste rzeczy i położyłem u siebie na łóżku. Postanowiłem uciąć sobie drzemkę... Ale nie potrafiłem zasnąć...
    Po trzech godzinach zebrałem się i wyszedłem. Czemu on tak nie cierpi mojego dotyku? On nie rozumie, że go kocham...nie umiem mu tego okazać. Wszedłem do naszego domu. Cisza...pewnie jak zwykle jest u siebie. Wolałbym to zrobić  u mnie...Uchyliłem drzwi do jego pokoju. Leżał na łóżku. Miał zamknięte oczy...próbuje udawać, że śpi? – Jadłeś już coś? – zapytałem - Znając Ciebie to nie.-Uśmiechnąłem się lekko. – Chodź. - Poleciłem.
                Westchnąłem i otworzyłem oczy. - Nie jestem głodny. - Westchnąłem podnosząc na niego wzrok. - Niedobrze mi. - Westchnąłem kolejny raz. Może tak mi odpuści? Faktycznie mdli mnie na sam fakt, że dziś to znów się będzie dziać... Nie potrafiłbym nic przełknąć. Serce mi łomocze.
Westchnąłem. Wszedłem do końca i zamknąłem za sobą drzwi. Ma taki rozczarowany wzrok. Położyłem się obok niego i go do siebie przyciągnąłem, tak, by plecami przywierał do mojej klatki piersiowej. - Czemu się tak brzydzisz mojego dotyku? - Zapytałem zaciekawionym tonem, choć w środku żal rozrywał mi serce. Brzydzi się mną teraz... A jakby wiedział, że go kocham? Tak inaczej? Znienawidziłby mnie i gardziłby mną... Ciekawe czy teraz też mnie nienawidzi...
                Nie da mi spokoju... Zmrużyłem oczy i ścisnąłem pięść. - Uważasz... Aniki... Że on jest normalny? - Spytałem z obrzydzeniem i z desperacją po czym zamknąłem oczy czując wstyd. – Jesteś moim bratem... Nienawidzę tego-Skłamałem i ścisnąłem jeszcze bardziej pięść... Nie do końca nienawidzę... Ale to nie tak, że lubię...
                Miałem ochotę płakać. Przymknąłem oczy by to się nie stało. Milczałem dłuższą chwilę. Wiem, że to nie jest normalne...ale nie mogę nic na to poradzić...W jego głosie jest tyle obrzydzenia... i niechęci... przepraszam braciszku, naprawdę przepraszam, że Ci to robię...-Wiele rzeczy jest nienormalnych...-odpowiedziałem gdy gula w gardle zmalała. Podniosłem się na łokciu i pocałowałem go w skroń. Po jego ciele od razu przeszły dreszcze...nawet taki pocałunek Cię obrzydza? Puściłem go i się przeciągnąłem-Idę spać-udałem, że ziewam...całkiem dobrze wyszło...-Zjedz coś, bo mi z głodu padniesz...-powiedziałem i wstałem. W drzwiach odwróciłem jeszcze trochę głowę w jego stronę-Szkoda, że mój ototou mnie nienawidzi-wyszedłem z pokoju i poszedłem do siebie. Wiem, że nie tak powiedział...ale lubię przeistaczać pewne rzeczy...uśmiechnąłem się smutno i zrzucając z siebie ciuchy wszedłem pod prysznic.
                Otworzyłem zdziwiony oczy...Darował mi? Naprawdę to zrobił...Nie muszę czuć go w sobie ani na sobie...Nie muszę czuć wstydu gdy sprawia mi to w pewnym momencie przyjemność...A właściwie mojemu ciału. To dobrze, że poszedł... Dobrze...Ale. Ja go nie nienawidzę...Nie może myśleć, że go nienawidzę. Wstałem i powolnym krokiem skierowałem się w kierunku jego pokoju... Zapukałem... Cisza. Uchyliłem drzwi i usłyszałem szum wody... Kąpie się...Na myśl o jego nagim ciele oblał mnie rumieniec. To spaczone... Złe... Nie powinienem o tym myśleć...Usiadłem mu na łóżku i podkurzyłem pod brodę nogi... Boję się tu siedzieć...
                Westchnąłem zakręcając wodę. Dawała ukojenie myślą i ciału. Wytarłem się przelotnie ręcznikiem. Z włosów nadal kapała mi woda. Obwiązałem się materiałem w pasie i wyszedłem z łazienki. Na łóżku dostrzegłem skulonego brata. Bał się...więc po co tu przychodził!? Dałem mu dzisiaj spokój, więc powinien to docenić i nie przychodzić do mnie. –Ita? Co ty tu robisz? - zapytałem. Po za tym... praktycznie nigdy tu nie przychodził z własnej woli... nie on nigdy tu nie przychodził z własnej woli od śmierci rodziców.
                Drgnęła mi powieka, gdy usłyszałem jego głos. Wywabił mnie z zamyślenia. Spojrzałem na jego praktycznie nagie ciało i od razu przestraszony odwróciłem od niego wzrok. Nie powinienem tu przychodzić...-Nie nienawidzę Cię-Powiedziałem nie patrząc na niego. Nie mam na to odwagi...Wstałem i spojrzałem na jego twarz, starając się nie patrzeć nigdzie indziej-Nigdy więcej nie mów tak-Dodałem trochę obrażonym głosem.
                Podszedłem do niego, potarmosiłem go po włosach i się uśmiechnąłem. – Jasne. - Powiedziałem niby beztrosko. Minąłem go i podszedłem do szafki. Wyjąłem z niej bokserki i w ogóle nieskrępowany zrzuciłem ręcznik i je nałożyłem. I tak wiem, że ucieszyłby się gdyby Madara i mnie w tedy zabił.
Zaczerwieniłem się gdy mnie potarmosił, a następnie spojrzałem jak nieskrępowany przy mnie się rozbiera i zakłada spodenki. Zrobiłem się bardziej czerwony i odwróciłem.. -Idę spać...Dobranoc-Powiedziałem dość chłodno i wyszedłem z jego pokoju do siebie.
Słodki jest gdy się czerwieni...zresztą on cały czas jest słodki. Nie umie udawać chłodnego tony...a bynajmniej nie przy mnie. Uśmiechnąłem się i zgasiłem światło...zaczekam, aż zaśnie...
W pokoju zacząłem myśleć o aniki... Pozbawiony jest zupełnie skrępowanie przy mnie. Nie wstydzi się niczego...Dostaje bezwzględnie to co chce...Przejął władze, stał się Hokage, ma mnie na własność i to dosłownie. Zacząłem się rozbierać. Potrzebuję snu...Jestem zmęczony tym dniem...Założyłem koszulkę ze znakiem Uchiha i czarne spodenki po czym położyłem się pod pościelą. Aniki... jesteś okrutnym bratem...okrutnym...Nie chce czuć przyjemności gdy mnie dotykasz...Nie chce...Nie...Zasnąłem...
Czemu się mnie tak brzydzi? Dlaczego nie akceptuje tego? Nie rozumiem go...czy to jest aż tak obrzydliwe? Spojrzałem na swoją dłoń. Dlaczego mój dotyk go tak boli? Przesiedziałem nad tymi rozmyślaniami trzy godziny. Już chyba usnął...wstałem i po cichu do niego poszedłem. Otworzyłem drzwi i wszedłem...Śpi...to dobrze...Usiadłem obok niego na łóżku. Pogłaskałem go delikatnie po włoskach. Ucałowałem w policzek. Położyłem rękę na jego głowie i bawiłem się jego pięknymi włosami. Czuje do mnie obrzydzenie...ale ja nie dam rady przestać...przepraszam ototou... Często przy nim tak przesiaduję, on nawet o tym nie wie.
Spałem smacznie, gdy poczułem usta na swoim policzku, a potem rękę na mojej głowie. Jest tutaj...Otworzyłem oczy nie wiedząc po co przyszedł. Myślałem, że dziś nie będę musiał z nim tego robić... Ale teraz...tylko głaszcze mnie...Przymknąłem oczy z przyjemności...Gdyby tylko w taki delikatny normalny sposób mnie dotykał kochał bym w tedy jego dotyk...Ale tak nie jest.
                Długo tak siedziałem i myślałem. Wspominałem dawne lata, naszą wspaniałą więź...kiedyś było tak pięknie...było...słońce zaczęło różowić niebo. Westchnąłem i znowu go pocałowałem, tym razem w czółko. Zszedłem i wyszedłem zanim się obudzi.
Nie zauważył chyba, że mam otwarte oczy tylko non stop mnie głaskał. W końcu zamknąłem je i po pewnym czasie, nie przejmując się jego obecnością, udało mi się  zasnąć. Nie zrobi mi nic...Pomyślałem tak i się sprawdziło. Obudziłem się po ósmej rano...Poszedłem do kuchni nie przebierając się ani nawet nie splatając włosów. Zacząłem szykować sobie śniadanie...Jajecznica ze szczypiorkiem. Ciekawe czy aniki już poszedł do wierzy hokage...Jest dopiero ósma...Więc możliwe, że jeszcze śpi...A jeśli nie, może powinienem spytać, czy chce śniadanie? No cóż nie będę go budzić...Nie ma go, więc nie zje nic...A co jeśli nie jadł śniadania? Może powinienem mu zanieść obento chociaż raz? No...jako taką nagrodę, że mnie nie zgwałcił wczoraj...Jestem dziecinny trochę...Ale to mój brat, więc jednak kocham go i troszczę się o niego...Nawet jeśli nie jest idealny.
                Obudziłem się prawie o dziewiątej. Nie potrzebowałem wiele godzin snu. Pięć mi w zupełności wystarczyły. Wziąłem prysznic i ubrałem się w swój "firmowy" strój. Zszedłem do kuchni. Był tam już Itachi - Ohayou ototou - Przywitałem się i nastawiłem sobie na kawę i jakby co dla niego na herbatę.
                - Ohayo oni sama. - Odpowiedziałem i zaczerwieniłem się delikatnie widząc go. Czemu muszę tak na niego reagować? Eh... bo mam z nim złe wspomnienia...I to tak samoistnie-Chcesz jajecznice aniki? - Spytałem mieszając jajka. Już mogę się poświęcić... W imię spokoju.
                -Hmm? Czemu nie. – Odpowiedziałem. - Daj dokończę. - Przejąłem z jego ręki widelec i dodałem jeszcze dwa jajka. Sam nie wiem o czym mógłbym z nim porozmawiać. Najczęściej wymienialiśmy się słówkami gdy go całowałem... I w tedy mówił, że nie chce, a ja go uspokajałem...a tak...jeszcze o jego misjach i treningach... - Masz dziś trening? - zapytałem
                -Tak-Mruknąłem patrząc jak bezczelnie odbiera mi mój przedmiot wynagrodzenia spokoju. Westchnąłem i ustawiłem szklanki na stole. Wczoraj...ciekawe do której u mnie siedział...Zalałem wrzątkiem i dołożyłem do tego talerzyki-Na którą idziesz do biura? - Spytałem by nie panowała głupia cisza.
                -Zjem i wychodzę - odpowiedziałem. - Mam dzisiaj trochę rzeczy do zrobienia, więc wrócę później niż dzisiaj-dodałem wiedząc, że się ucieszy. Ale dzisiaj już mu nie odpuszczę. Nie chcę go ranić, ale im dłużej bym w sobie to wstrzymywał, tym brutalniejszy bym dla niego był. Wiem, bo tak już było...
                -Aha-Mruknąłem tylko w odpowiedzi. To dobrze że go nie będzie...Bardzo dobrze...Oby jak najpóźniej wrócił i dał mi spać.-Chcesz do tego pomidory? - Spytałem patrząc mu w oczy i podchodząc do szafki. Chwyciłem w rękę pomidora czekając na odpowiedź. Wiem, że je kocha i najlepiej dałby je do wszystkiego.
                -Jeśli Ci nie będą przeszkadzać-uśmiechnąłem się. Przykręciłem ogień, aby się wolniej smażyło. Drugą ręką wziąłem szklankę z kawą. Upiłem łyk z przyjemnością parząc sobie wargi gorącym napojem. Odstawiłem go na bok. Ita zajął się krojeniem pomidora, a ja przyprawiłem jajecznice.
                Pokroiłem pomidory i dodałem do jajecznicy. Nie przepadam... Ale... wole nie narażać się mu. Nienawidzę tego jak jest brutalny... Gdy tak strasznie boli... Nie chce tego. Wrzuciłem deseczkę do zmywania i usiadłem pijąc herbatę. - Swoją drogą, jakie masz plany w sprawie Orochimaru? -Spytałem przypominając sobie wcześniejszą misję. Nie mam o czym z nim rozmawiać...Zastanawiam się, kiedy tak oddaliliśmy się od siebie...
            -Sam jeszcze do końca nie wiem.-odparłem nakładając jajecznicę na talerze.-Ale na pewno nie mam zamiaru mu ufać, ani wpuszczać do wioski. Najchętniej bym się go pozbył. -mruknąłem  ciszej do siebie. – Itadakimasu. - Powiedziałem i zacząłem jeść.
            -Itadakimas. - Odpowiedziałem i też zacząłem jeść. Pozbyć, czyli zabić...Nie ty jeden pewnie. Przeprowadzał straszne eksperymenty na ludziach... Obrzydliwy gościu...Na egzaminie chunina zrobił mi znak na szyi...Dotknąłem przeklętą pieczęć, westchnąłem i wróciłem do jedzenia. Gdy go zabiją to mi wreszcie zniknie.
            Widziałem jak dotyka pieczęci...to głównie dlatego chcę się go pozbyć..ale po co on ma o tym wiedzieć? Skończyłem szybko posiłek i wypiłem resztę kawy. Odłożyłem brudne naczynia do zlewu. Uśmiechnąłem się leciutko. Podszedłem do niego. Nadal siedział i kończył pić. Obróciłem jego twarz w swoją stronę kładąc mu dłoń na policzku. Pocałowałem go najpierw delikatnie, a później bez jego zgody zatopiłem się głębiej w jego buzię.
            Siedziałem tak i piłem kawę, gdy nagle złapał mnie za twarz. Ujął w swoje ręce i pocałował... Otworzyłem usta by się sprzeciwić jednak on to wykorzystał i jego język wdarł się do środka. Aby go nie wkurzyć nie zacisnąłem ust... Wiem, że wtedy pewnie by mnie zaczął bić albo od razu zgwałcił... Pisnąłem jedynie żałośnie i zamknąłem oczy.
            Słyszałem jego pisk... Czemu do cholery to go tak brzydzi!? Spytałem sam siebie zrozpaczony. Skończyłem pocałunek i odwróciłem się szybko by nie widział moich oczu przepełnionych bólem. - Do zobaczenia wieczorem. - Powiedziałem i wyszedłem do biura.
            W końcu cofnął się...Wyswobodziłem się z jego ust i języka. Policzki pieką mnie strasznie. Do zobaczenia wieczorem...Skrzywiłem się na tą myśl-Pa- Mruknąłem i wróciłem do picia kawy... Dokończyłem po czym spotkałem się ze swoją drużyną... Spędziłem z nimi cały dzień. Patrzyłem z zażenowaniem na wygłupiającego się senseja i ignorowałem komentarze Deidary "czcigodny bracie Hokage" Bez sensu...Wróciłem zdenerwowany do domu i zacząłem uczyć się o psychice przestępców... Muszę jakoś odgonić swoje myśli.
            Skończyłem wreszcie na dziś. Czasami mam na prawdę dość tego. Jeszcze wszystko pogarszają myśli biegnące non stop do niego, wszystko mnie drażniło. Zdenerwowany wróciłem do domu. Poszedłem do siebie. Przebrałem się jedynie w zwykłe spodnie od dresu. Nie widziałem sensu nakładania koszulki. Jest już po ósmej. Bez pukania, zresztą jak zawsze, wszedłem do niego z chłodną twarzą. On wie, co to oznacza...
            Wieczorem usłyszałem, że wrócił...Serce zaczęło mi łomotać. Nagle wszedł do mnie bez pukania. Ma chłodną twarz... Nie ma koszulki tylko dresowe spodnie. Przełknąłem przerażony ślinę...Ścisnąłem mocno nogi ze strachu i praktycznie wbiłem się w ścianę jak zaszczute zwierzę...Spuściłem wzrok i nic nie powiedziałem. Po co skoro wiem czego chce...Skoro wiem, że nie posłucha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarz :)